Historia autentyczna.

Jakiś czas temu zainstalowałem Ubuntu na laptopie (nie swoim). A jak wiadomo, Ubuntu, to Unity. Ale Unity na compiz obecnie przestaje dawać rady, a raczej niedomaga i to nawet na i3 i 4GB RAMu.
Spróbowałem xfce4 na modłę Unity. I co zabawne, nawet to działało. Choć do ideału trochę (mało powiedziane) brakowało. Po xfce4 przyszła pora na…
…KDE 5, bo innej wersji obecnie chyba nie można zainstalować. Ukształtowałem panele tak, aby przypominało to Unity (przyzwyczajenie robi swoje). Okazało się, że KDE Plasma 5 ma z tym problemy. Panel, który ma się chować w wielu przypadkach po prostu się zawiesza i nie chowa. Po aktualizacji do wersji rozwojowej KDE 5 (repo kubuntu-ci) pulpit zaczął lepiej działać, ale problem z chowającym się panelem nie zniknął.
Zainstalowałem lxde, nie zmieniałem niczego i zostawiłem.
Dlaczego lxde?
Bo KDE Plasma 5 zaczęła mieć problemy z działem po aktualizacji do kolejnego wydania rozwojowego.

Może LXDE jest przestarzałe, ale mi odpowiada, a do tego jest proste i nie ma z panelem problemów.

Poco opisałem tą historię?
Mało która osoba zdaje sobie, iż ma jakikolwiek wybór, czyli linux.
Ale gorsze jest co innego… Problemy.
Linux ma problem ze zaszczepieniem w ludziach świadomości wygody, bezproblemowego działania, czy możliwość uruchomienia na nim wszystkiego, co się pobierze z internetu. Czy tak to wygląda?
Nie.

Tylko nieliczni korzystają z linux-a na co dzień, czy wykorzystują go do pewnych działań np. pisanie gier, edycja filmów, tworzenie animacji itp. Przecież wystarczy spojrzeć na programy do edycji filmów: openshot 2.0 (openshot-qt) – jak już komuś uruchomić się uda, to program nie nadaje się do użytkowania, bo nie posiada opcji edycji materiału – ciecie materiału, shotcut – cały czas problemy ze stabilnością, pitivi – program nieskończony itd. Komunikatory: pidgin zatrzymał się w rozwoju i został praktycznie zapomniany, w przeciwieństwie do gaijin – rozwijane!!
Tak jest ze wszystkim…
Nikt nie będzie skupił się nad programem, który nie przyniesie mu pieniędzy, chyba że robi to z pasji. Ale w takim razie, dlaczego pidgin został praktycznie porzucone, a gaijin nie? Dlaczego nad pitivi pracuje niewiele koderów, ale nad shotcut, czy openshot-qt cały czas trwają prace mimo, że dane programy rozwija jedna osoba, do tego nie ma gwarancji na zdobycie popularności?

Bo większość osób ma gdzieś linux-a. Taka prawda… W rynku, który coraz bardziej przejmowany jest przez systemy mobilne, mało która osoba przejmuje się systemem, ale tym: ile ma aplikacji dostępnych na ten system i jaki jest przystępny.
Linux nie spełnia żadnego z tych warunków: pulpity mają braki np. w KDE 5 nadal nie można sobie ustawić daty tak jak się chce, gnome-shell… lepiej nie piszę, Unity?, Unity8 – ten żart?, a może… właśnie co? Programy i aplikacje – gdyby jeszcze choćby 90% była stabilna, albo optymalizowana pod choćby dwie lub jedną dystrybucję.
I jak tu budować świadomość?

Sam siedzę na linux już… kilka lat i nie z jednym problemem się borykałem. Ale ile osób ma nerwy, czy cierpliwość do takiego poświęcenia się, jak ja?

Nie można uświadamiać ludzi do linux, kiedy sam linux (czyt. twórcy, programiści) nie będzie uświadomiony: Poco istnieje, w jakim celu i dla kogo?

3 myśli na temat “Linux bez świadomości…

Dodaj komentarz