Mint…
Większość już pomyśli, znając tego bloga, że będzie grubo. Oj, będzie… ale nie tak do końca.
Zawsze Linux Mint wzbudzał we mnie mieszane uczucia. Bo niby oparty o Ubuntu, które samo opiera się w pewnej części na Debianie. Szkoda, że Debian na żadnej dystrybucji się nie opiera, ale zostawmy to.
Ale… Jeśli spojrzy się na Linux Mint jako osoba mało obeznana z systemem Linux, to okazuje się, że to zacny system. Naprawdę. Nakładki na elementy systemu są naprawdę proste i nie angażują nikogo to zastanawiania się nad tym, co i jak działa. Bo po jaką ch… „Po co”? Mało chyba kto wie, że nawet synaptic został przerobiony. Zdziwiony? Też byłem. Ale to prawda. W wersji Mint brakuje jednego przycisku. Chodzi o przycisk: zaznacz wszystko do aktualizacji. Ciekawiej się robi, kiedy pojawia się nowsza wersja pakietu i chcemy dokonać aktualizacji. Lipa. Opcja aktualizacji jest… nieaktywna. Albo tak było u mnie. Grubo?
No raczej.
Ale, ale… spokojnie. Tak ma być!!
Nie patrz tak na mnie, ty który, lub która to czytasz.
Ponieważ aktualizację dokonuje się przez inny element w systemie, ziom. Synaptic jest dla idi…w.
Cinnamon.
Twór oparty o API Gnome3. Zacny, ale nie wybitny. Jedyna zaleta, że uruchamiasz Linux Mint i wiesz wszystko, co i gdzie. Naprawdę. Proste, są animacje, odpowiednie opcje. Nie ma lipy. Ten kawałek kodu od twórców Minta jest dość dobry. Jest menu, jest panel na dole ala Windows, czy KDE, jest zegarek, ikonki obok, lista programów w menu… No wszystko jest. Czego chcieć więcej.
Unity7 przy Cinnamon wymięka. Zastanawiałem się: Dlaczego?
I odpowiedź jest prosta jak budowa cepa: Bo nikt ci niczego nie narzuca, abyś zmienił swoje przyzwyczajenia. Unity7 to panel z ikonkami z boku, panel z menu u góry. I te ogromne menu z ikonkami. Do tego wszystko działa, jakby miało zadyszkę (zależnie od laptopa, czy komputera). Nie ważne, że Unity7 jest od kilku lat w Ubuntu, i delikatnie się przejadło i obrzydło, to jednak nadal Canonical pakuje to do kolejnych dystrybucji, zamiast wymyślić coś innego. Unity8… w produkcji. Kiedy się pojawi? Kto to wie? Chyba samo Canonical tego nie wie.
Ale to co wyróżnia Cinnamon to to, że jest przenoszalne. A więc może być użyte w każdej innej dystrybucji. Z Unity7… ktoś widział ten pulpit gdzieś indziej niż w Ubuntu?
Jednak największą bolączką Linux Mint jest… trzymajcie się… starość. I to dosłownie. Powód jest oczywisty, bo Linux Mint opiera się na Ubuntu LTS, a więc… brak nowości, a jedynie poprawki bezpieczeństwa. A więc jest grubo do tego stopnia, że ludzie siedzą na starociach, chyba nawet o tym nie wiedząc. Naprawdę. Bo jak wspomniałem, większość użytkowników systemu Mint, ma w d… co i jak działa w ich systemie. Ma działać. I działa, tylko że jest stare, a to już inna bajka.
Jedyne co pozwala się utrzymać Linux Mint na powierzchni to… społeczność. Ubuntu w tym temacie jest słabe. Aby nie napisać, dnem. Launchpad jest o.k, ale to jedynie paczki, nie ma żadnych aspektów integrujących, czy wspierających np. Unity7. W tym temacie Cinnamon naprawdę błyszczy. Możliwość dodawania elementów z sieci, które stworzyli użytkownicy… szacun.
I nie chce być źle zrozumiany, Linux Mint to nie jest zła dystrybucja. Instalujesz, i korzystasz. To że opiera się na dość przestarzałym jak na świat linux systemie, to inna para kaloszy. Posiada dość wygodne i proste programy, które nie angażują nikogo do poznania swojego systemu, co niektórym odpowiada.
Dystrybucja naprawdę dobra, jeśli zależy ci jedynie na darmowym systemie, z prostym pulpitem, stabilnymi programami.
ps.
Można bez żadnych problemów dokonać aktualizacji do najnowszej wersji Ubuntu, ale jedynie elementy Ubuntu. Ale jednak da się to zrobić. Co to daje? W sumie… nic.